Przeznaczeni.pl
Zaloguj się Zaloguj się

Wybrane aktualności

Męskie profile kobiecym okiem

Męskie profile kobiecym okiem

Projekt: Miłosierdzie

Projekt: Miłosierdzie

Dlaczego boimy się miłości?

Dlaczego boimy się miłości?

Jak jeść w najlepszych restauracjach i nie  zbankrutować?

Jak jeść w najlepszych restauracjach i nie zbankrutować?

Rozmowa z Bartłomiejem Dobroczyńskim, z miesięcznika "List"

Dlaczego coraz więcej ludzi ma problem ze znalezieniem partnera?

Bo żyjemy w kulturze, która preferuje związki płytkie i przelotne. Dla kapitalizmu korporacyjnego mówię o negatywnym przykładzie kapitalizmu, który funkcjonuje u nas od pewnego czasu ideałem jest człowiek samotny, singiel.

Dlaczego?

Singiel jest bardziej wartościowy z punktu widzenia rachunku ekonomicznego. Jeśli jesteśmy razem, kupujemy jedną pralkę, jedną lodówkę, jeden samochód. Żyjąc osobno musimy kupić każdą rzecz podwójnie. Single są lepszymi konsumentami, choć oczywiście nie zawsze tak jest, istnieją sytuacje, kiedy rodzina kupuje rzeczy, których nie kupują ludzie samotni. Tylko że w tej kulturze kapitalistycznej nie są potrzebne rodziny, ale krótkie i powierzchowne związki. Lista zakupów kogoś, kto ma dzieci z kilkoma partnerami, będzie bardzo długa.

Wizja świata, w którym stawia się głównie na singli, jest bardzo cyniczna.

Tak i mówię o niej całkowicie świadomie. To Margaret Thatcher powiedziała kiedyś: nie ma społeczeństwa, są tylko konsumenci. Taki typ kultury nie będzie zainteresowany wzmacnianiem silnych i trwałych relacji między ludźmi, skoro wartość człowieka określają przede wszystkim jego zdolności nabywcze.

Trwałe związki są odporne na wszelką perswazję. Bliskie sobie osoby trudno wykorzystać do modyfikacji zachowań konsumenckich. Przecież jeśli jesteśmy w naprawdę bliskim związku, który oparty jest na prawdziwej przyjaźni to łatwo omijamy otaczającą propagandę marketingową.

Jeśli przyjaciel lubi słuchać muzyki innej niż ja, to nie będę mu z tego powodu robił wyrzutów, również nie będą mi przeszkadzać jego bistorowe spodnie. W przypadku płytkich związków jest odwrotnie. Dwie osoby stają się dla siebie narzędziem nacisku. To kryteria marketingowe decydują, że akurat ciebie wybieram spośród innych osób. Jestem z tobą, bo nosisz markowe ubrania, pokazujesz się w modnych klubach, jeździsz dobrym samochodem. Jeśli nie będziesz spełniał tych zewnętrznych wymagań, nikt nie będzie chciał się z tobą gdziekolwiek pokazać.

Ale przecież nie wszyscy chcą być trendy?

I wtedy mogą zostać singlami z konieczności. Jeśli nie dbasz o swój wizerunek, jesteś traktowany jak ktoś niegodny zaufania i szacunku. Dawniej nie przywiązywano tak wielkiej wagi do wyglądu, natomiast dzisiaj stał się on bogiem. Zauważam to patrząc na ubiór moich studentów, na ich dbałość o odpowiednią prezencję, widzę po tym, jak często muszę ich przestrzegać przed chęcią chirurgicznego poprawienia wyglądu. Presja zewnętrzna jest ogromna. Nawet dwudziestoletnie osoby decydują się na zabiegi odmładzające. Młode dziewczyny robią sobie piling twarzy, nie zważając na to, jak potwornie bolesny jest sam zabieg. Naskórek zdzierany jest do krwi, gojenie trwa do dwóch tygodni, a wszystko po to, żeby cera przez jakiś czas była gładsza i delikatniejsza. Wzorzec urody jest dla wszystkich uniwersalny: 20 lat i dwadzieścia kilo wagi. Ile kobiet patrząc w lustro przeżywa dramat: Ważę 32 kilo, jestem za gruba, tutaj mam za dużo, muszę to usunąć, jestem tłusta. Piersi mam trochę za małe, mogłabym je sobie trochę powiększyć . Mało kto spełnia kryterium urody, pozostali albo kupią sobie wygląd, albo ciężko na niego zapracują. Nieliczni są w stanie temu sprostać, bo większości nie stać na to, albo finansowo, albo fizycznie. W takich warunkach będzie coraz więcej ludzi, którzy będą selekcjonowani negatywnie.

W małych miasteczkach rzeczywistość wygląda chyba inaczej.

Ale nawet do małych miejscowości dociera telewizja i kolorowa prasa. Ludzie zaczynają sobie wyobrażać świat na miarę tego, co zobaczyli i usłyszeli. Świat według mediów to nieograniczona możliwość posiadania i doznawania. Twoja rola w nim sprowadza się do gromadzenia jak największej ilości przedmiotów i jak największej ilości doznań. Im więcej ich masz, tym twoje życie jest bardziej udane. Media nie promują ideałów typu: macie czworo dzieci, oboje pracujecie jako nauczyciele za sześćset złotych miesięcznie, jecie płatki owsiane na śniadanie, obiad i kolację, modlicie się, a w dodatku jesteście szczęśliwi. Czy ktoś powie, że to jest wspaniałe życie?

Nie jest to trochę jednostronna wizja świata?

Nawet jeśli uznamy naciski komercji za przesadzone, jest jeszcze wiele innych czynników kulturowych, społecznych, ekonomicznych, które składają się na to, że życie w rodzinie jest mniej atrakcyjne niż było dawniej.

Zmienił się zasadniczo współczesny styl życia.

Każdy związek, czy to przyjacielski, partnerski, czy erotyczny, do poprawnego funkcjonowania wymaga troski, niczym roślina. Żeby mógł się rozwinąć, wymaga czasu i opieki.

We współczesnym świecie życie jest bardzo szybkie coraz mniej czasu możemy poświęcić na pielęgnację relacji, natomiast wydłuża się danina z czasu na rzecz pracy. Bardzo wielu ludzi na pracę wraz z dojazdem przeznacza więcej niż dziesięć godzin dziennie. Do tego dodać trzeba jeszcze cztery godziny spędzane przed telewizorem, razem to już czternaście godzin, pozostają tylko dwie godziny na małżeństwo, dzieci, pranie, sprzątanie i koszenie trawy. Trudno myśleć o poważnym związku, jeśli pozostaje ci do dyspozycji jedna godzina tygodniowo.

Czyli dzisiaj łatwiej jest być singlem niż w związku.

Łatwiej, ale to nie oznacza pójścia na łatwiznę. Łatwiej, ponieważ bardzo trudno zacząć budować związek, spełniając równocześnie wymagania otoczenia. W związku z postępem technologicznym, ze zmianami gospodarczymi, ludzie coraz częściej zmuszeni są do przekwalifikowania się, do zmiany pracy, niekiedy do zmiany miejsca zamieszkania. Nie ma sensu odrzucać oferty atrakcyjnej pracy w odległej miejscowości nawet jeżeli jej podjęcie będzie okupione rezygnacją z rodziny w sytuacji, kiedy bezrobocie jest na poziomie dwudziestu procent i widać postępującą pauperyzację społeczeństwa.

W tej rzeczywistości, w której żyjemy, wybór samotności jest rozsądniejszy i pod każdym względem racjonalny.

Jeżeli kultura nie sprzyja powstawaniu więzi, to może nasza natura będzie popychać nas ku sobie nawzajem?

Natura nie jest tak bezmyślna, jakby się mogło komuś wydawać. Istnieje w niej szereg mechanizmów, które współtworzą specyficzną równowagę w przyrodzie. Jednym z nich jest mechanizm samoregulacji. Ilustruje go chociażby zależność, jaka łączy białe sowy polarne i lemingi*. Sowy polarne rozmnażają się w całkowitej zależności od stanu populacji lemingów, które stanowią główną pozycję w ich jadłospisie. Jeśli liczebność lemingów jest duża, sowy mogą sobie pozwolić na więcej piskląt, gdy jest ich mniej, sowy nie rozmnażają się wcale. To jest natura. Sowy uważnie obserwują, czy stać je na wykarmienie potomstwa.

W świecie ludzkim ten sam mechanizm przebiega na poziomie konceptualnym. Skoro życie staje się coraz cięższe, wielu ludzi zastanawia się i to jest myślenie odpowiedzialne, nie ma nic wspólnego z pójściem na łatwiznę czy stać ich psychicznie, energetycznie, ekonomicznie na potomstwo. Niż demograficzny, o którym tak często się dzisiaj mówi, nie bierze się stąd, że ludzie są źli i leniwi. Po prostu istniejące warunki nie sprzyjają posiadaniu dzieci.

Ciężko było i dawniej, bieda nie przeszkadzała ludziom w zakładaniu rodziny.

Bo dawniej seks był właściwie zarezerwowany wyłącznie dla małżeństw. Potrzeba seksualna jest niezwykle silna (o czym nie trzeba nikomu przypominać), ale jeszcze silniejszym hamulcem były konsekwencje, jakie musiała ponieść nierozważna para. Dzisiaj dzięki środkom antykoncepcyjnym ludzie mogą zaspokajać swoje potrzeby seksualne nie myśląc o tym, że będą się musieli wziąć odpowiedzialność za dziecko, które się pojawi. To pozwoliło odseparowywać pewne potrzeby. Mogę uprawiać seks, ale nie muszę się wiązać, jeśli nie stać mnie na trwały związek, bo np. pracuję szesnaście godzin dziennie. W Polsce, jak pokazują badania, coraz więcej ludzi uprawia seks dla niego samego. Nie chcą wiązać się na dłużej.

Potrzebę macierzyństwa i ojcostwa zawsze można próbować zaspokoić w inny sposób. Był taki okres w Ameryce, kiedy karierę robiły filmy z niemowlętami. Kupowało się kasetę wideo i oglądało, jak niemowlę jest pielęgnowane, jak się rozwija. To był bezpieczny sposób posiadania dziecka. Nie tylko bezpieczny, ale i wygodny, kiedy ktoś czuł się już zmęczony widokiem beczącego dzieciaka, wyciągał kasetę i spokojnie kładł się spać.

Nawet jeżeli życie w pojedynkę jest bardziej racjonalne, wygodniejsze, to pozostaje jeszcze cała grupa ludzi, która myśli o założeniu rodziny.

To druga strona medalu, której coraz kłopotliwszym aspektem są trudności w znalezieniu właściwego partnera. W dzisiejszych czasach prawdopodobieństwo znalezienia kogoś podobnego do siebie, kogoś, kto będzie żył w porównywalnym świecie, wyznawał podobne wartości, jest coraz mniejsze. To normalne problemy kultury niskokontekstowej.

Czyli jakiej?

Kultury w klasycznych opracowaniach dzielą się na tak zwane kultury wysokiego kontekstu i niskiego kontekstu. W kulturze wysokokontekstowej pozycja religii jest silna, związki rodzinne, międzypokoleniowe są trwałe, obyczaj jest ważniejszy niż prawo. Mówiąc najprościej kultura wysokokontekstowa to wspólna świadomość tego, co wypada, co jest dozwolone. To dobra znajomość gestów kulturowych. Takie kultury są zwykle jednorodne etnicznie. Dla socjologa wzorcową kulturą wysokokontekstową było na przykład plemię Komanczów: wszyscy wierzyli w to samo, nie było żadnych konkurencyjnych idei, każdy gest miał dla wszystkich identyczne znaczenie.

Kraj niskiego kontekstu jest przeciwieństwem kultury wysokokontekstowej. Nie ma silnych więzi międzypokoleniowych, dziadkowie są odseparowani od wnuków, małżeństwa nie żyją w pobliżu rodziców ani nie mają z nimi bliskich kontaktów, nie ma silnej tradycji, wpływy religijne są słabsze, jednoznaczność gestów kulturowych jest niska, wzrasta natomiast rola prawa. Są to społeczności etnicznie mieszane. Przykładem kultury niskokontekstowej są Stany Zjednoczone. Kiedy student w amerykańskim campusie chce położyć rękę na kolanie koleżanki, nie jest pewien, czy ona uzna to za propozycję seksualną, czy tylko pomyśli, że chce on sobie ogrzać rękę. Jeśli chciałby ją pocałować, wcześniej musi spytać, czy ona się zgadza. Oczywiście nie jestem za tym, żeby mógł to robić bez pozwolenia, tyle tylko, że dawniej nie potrzebna była tak daleko idąca formalizacja tego, co czują dwie osoby. W kulturze wysokokontekstowej takie sytuacje są uregulowane.

Do niedawna Polska była wysokokontekstową kulturą. Kiedy mężczyzna całował kobietę w rękę, był to dla nich oczywisty gest kulturowy, dziś w identycznej sytuacji może usłyszeć: Zwariowałeś, nie jesteśmy przecież kochankami . Stajemy się kulturą niskokontekstową i coraz częściej będą pojawiać się problemy z komunikacją. Trudniej nam będzie porozumieć się ze sobą i coraz rzadziej będziemy spotykać osoby, o których będziemy mogli powiedzieć: to jest ktoś właściwy dla mnie, myślimy podobnie, mamy podobną hierarchię wartości. Może to będzie ryzykowna analogia, ale osoba szukająca partnera w dzisiejszym świecie przypomina nieco homoseksualistę. Homoseksualiście trudno jest znaleźć partnera, ponieważ sama płeć nic mu nie mówi o preferencjach seksualnych. Sytuacja osoby heteroseksualnej nie jest wcale łatwiejsza. Nawet jeżeli jakaś osoba płci przeciwnej bardzo ci się podoba, może okazać się, że żyjecie w kompletnie różnych światach. Dla ciebie seks to wyraz miłości, a dla niej tylko przyjemność, dla ciebie miłość to zestaw odpowiedzialności, dla niej tylko burza hormonów.

Ale z drugiej strony pojawia się coraz więcej możliwości nawiązywania znajomości, mamy przecież coraz więcej mediów, ułatwiających kontakt z drugą osobą.

Racja, można przecież skorzystać z Internetu. Wchodzimy na stronę, która pełni rolę takiego internetowego biura matrymonialnego, i odpowiednio manipulując kryteriami bez problemu znajdujemy osoby obojga płci, w każdym wieku, w każdym miejscu kraju. Możemy również sprecyzować swoje preferencje zależności, czy szukamy przyjaźni, miłości, przygody na wakacje, czy seksu. Możliwości znalezienia partnera mamy większe, ale same możliwości nie rozwiążą problemów singli.

To, co powiem zabrzmi staroświecko, ale główny problemem jest zawsze hierarchia wartości. Nic innego.

Jeżeli ktoś woli oglądać reality show w telewizji niż czytać W poszukiwaniu straconego czasu Prousta, to wybiera pewną hierarchię wartości. Jeśli woli pojechać z kimś na wakacje pouprawiać seks, a potem się rozstać, to też jest kwestia hierarchii wartości. Wybieram to, co uważam za ważne, a odrzucam, co nie jest dla mnie priorytetem. W tym przypadku nie ilość możliwości nawiązania kontaktu odgrywa podstawową rolę, bo najważniejsze pytanie brzmi, do czego on ci jest potrzebny.

Jeżeli czytasz w sieci ogłoszenie, że ktoś jest wolny na wakacje , to przecież niekoniecznie ma na myśli, że chce cię doprowadzić do ołtarza. Ten ktoś kobieta czy mężczyzna chce tak naprawdę spędzić miło czas np. na Capri, bez dodatkowych zobowiązań. Możliwości nawiązania znajomości jest mnóstwo, ale one cały czas nie przekraczają bariery samotności. Prowadzą najczęściej nie do nawiązania więzi, tylko do chwilowych i bardzo intensywnych związków. Ludzie wolą spędzić ze sobą trzy tygodnie w komfortowych warunkach niż męczyć się ze sobą przez całe życie. Oszczędzą sobie widoku brudnych skarpet, nieopuszczonej deski klozetowej, będą dla siebie mili i dochowają sobie przez ten czas wierności, ale potem się rozstaną i każdy z nich wróci do swojego życia.

Z listów Czytelników wynika jednak, że potrzeba drugiej osoby to bynajmniej nie kwestia wygody, ale raczej palącej konieczności. Te osoby nie widzą sensu w życiu w pojedynkę, jedyne, czego pragną, to wreszcie związać się z kimś na stałe.

Samotność jest i pozostaje problemem człowieka. Indianie z Peru ujęli to w pięknej przypowieści: Jeśli obetniesz kondorowi dziób, skrzydła albo szpony, to on przestanie być kondorem. Jeśli jednak człowiekowi obetniesz język, rękę, czy nogi, to on nie przestanie być człowiekiem. Przestaje nim być dopiero wtedy, kiedy zabierzesz mu innych ludzi . To nie jest zresztą tylko opowiastka bez związku z rzeczywistością. Potwierdzają ją makabryczne fakty. Wiadomo, że niemowlęta odseparowane od jakiekolwiek kontaktu z dorosłym człowiekiem, po pewnym czasie umierały. Nie z głodu, ale dlatego, że nie była zaspokajana ich psychologiczna potrzeba dotyku i bliskości.

Człowiek z natury rzeczy potrzebuje innych ludzi, naturalnie potrzebuje miłości, ale naturalna potrzeba łatwo może przekształcić się w potrzebę patologiczną.

Chorobliwa potrzeba bliskości przekreśla zazwyczaj szansę na sukces związku, który służy wtedy jako namiastka terapii. Związek ma tylko wtedy jakikolwiek sens, jeśli jest nieinstrumentalny.

To jest jak z piciem alkoholu. Możesz pić alkohol, jeśli nie musisz tego robić. Jeśli jednak musisz pić, to znaczy, że jesteś uzależniony, a wtedy z pewnością pić ci nie wolno. Mogę być w związku tylko wtedy, jeśli mogę w nim nie być.

To jakiej odpowiedzi udzielić osobie, która pisze do LISTU o własnych problemach z samotnością?

Problemy osób samotnych, które piszą do LISTU, zasadniczo nie różnią się od problemów ludzi, którzy w tej samej sprawie zwracają się o pomoc do pism typu Gala czy Cosmopolitan . W obu przypadkach mogą to być na przykład kwestie przeżywania samotności, a także niepewności co do własnej atrakcyjności erotycznej i personalnej. Tyle tylko, że czytelnik czy czytelniczka LISTU myślą o swoich problemach również w kategoriach religijnych i oczekują wsparcia, porady a nawet pocieszenia psychologicznego w języku religijnym. Nie usatysfakcjonuje ich jednak odpowiedź w rodzaju: nie przejmujcie się, samotnych Bóg przecież kocha także. Nie o taką pomoc tu chodzi. Problem nie polega na tym, czy Bóg ich kocha, czy nie, tylko dlaczego nie mogą tak, jak inni, założyć rodziny i mieć dzieci. To jest jednak problem natury psychologicznej, na który w języku religijnym trudno sformułować satysfakcjonującą i zarazem przekonującą odpowiedź.

Jeśli nie odpowiedź to może, chociaż wskazówkę.

Na poziomie ogólnym są tylko dwie rady: możesz rzucić się w wir przygód i znajomości i w ten sposób sprawdzać kolejnych partnerów może w końcu na kogoś trafisz. Albo druga: przyjmij, że samotność jest Twoim powołaniem i musi ci wystarczyć świadomość, że jesteś kochany przez Boga. Jednak pierwsza rada jest trudna do przyjęcia z punktu widzenia religijnego (poza wszystkim naraża na różne naprawdę poważne niebezpieczeństwa), a druga rzadko satysfakcjonuje na poziomie psychologicznym. Zresztą zbyt często jest zwykłym frazesem, nie uwzględniającym realiów.

Niestety, skuteczne rady można udzielać tylko w odniesieniu do konkretnych przypadków. Nie można sformułować uniwersalnego rozwiązania dla wszystkich singli.

Jeżeli mógłbym coś zasugerować, to tylko tyle, że na wartościowy związek warto poczekać dłużej. Jeżeli jestem niecierpliwy i sięgam na chybił trafił, to prawdopodobieństwo znalezienia kogoś wartościowego jest mniejsze niż wtedy, kiedy będę wybierał staranniej.

Jeżeli ktoś ma bardzo poważny problem z przeżywaniem samotności, potrzebna jest mu profesjonalna pomoc, odpowiednia do sytuacji. Może to być psychoterapeuta albo psycholog, niekiedy konieczny jest nawet psychiatra. Osoba bardzo religijna może szukać pomocy u kogoś, kto potrafi łączyć podejście psychologiczne ze znajomością problemów duchowych, np. u księdza z wykształceniem psychologicznym.

 

rozmowa z Bartłomiejem Dobroczyńskim

Artykuł z miesięcznika "List" udostępniony za zgodą Stowarzyszenia Ewangelizacji przez Media.

 

Zobacz także

Artykuł

Małgorzata Kożuchowska

Artykuł

Szymon Hołownia

Artykuł

Przemysław Babiarz

Artykuł

O. Ksawery Knotz

Biuro Obsługi Użytkownika: Odpowiemy na każde Twoje pytanie od poniedziałku do piątku w godzinach: 9:00 - 17:00, mail: [email protected]
Przeznaczeni.pl Przeznaczeni.pl
na Facebooku
  • O nas
  • Regulamin
  • Polecają nas
  • Dla mediów
  • Reklama
  • Porady
  • Kariera
  • Kontakt

Logowanie

Podano nieprawidłowe dane logowania.

Zapomniałem hasła

loader
loader

Masz problem lub pytanie związane z rejestracją
w Przeznaczeni.pl?
Zadzwoń do nas lub napisz!


Jesteśmy do Twojej dyspozycji:
od poniedziałku do piątku:
9:00-17:00

mail: [email protected]

Potwierdzenie

Czy na pewno chcesz użyć tej funkcji?

Tak